Poniższy artykuł nie przysporzy mi sympatyków, zwłaszcza wśród ludzi, którzy zarzucają mi filozofowanie. W gruncie rzeczy zgadzam się z ich opinią, ale jednocześnie nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Lubię filozofię, bo lubię mądrość. Jeżeli więc, Drogi Czytelniku, nie chcesz po raz kolejny czytać o filozoficznych koncepcjach zwykłego księdza magistra, to jest to dobry moment, aby się zatrzymać i poszukać innych treści w internecie.
Filozofia, o której chcę napisać jest, w gruncie rzeczy filozofią życia – pewną podstawową własnością każdego człowieka, który nie ma wątpliwości, że istnieją dwie rzeczywistości, które różnią się od siebie jakościowo. Pierwsza to rzeczywistość materialna, która narzuca się nam wprost. Druga jest niematerialna i nazwać ją możemy idealną. Obie te rzeczywistości kierują się własnymi prawami i przenikają się wzajemnie, co jest sprawą oczywistą jedynie dla człowieka wierzącego lub takiego, który widzi więcej niż czubek swojego materialnego nosa. Czasem jednak zdarza się, że ludziom trudno się odnaleźć w tym wzajemnym przenikaniu rzeczywistości. Bywa, że obierają wtedy błędny kierunek.
Urzeczywistnianie ideału
Każdy, kto choć raz czytał żywoty świętych, wie jakie to uczucie, gdy pragnienia prowadzą nas do podjęcia życia na ich szlachetny wzór. Wielu wyobraża sobie, że przejdzie podobną drogę jak święci i wielcy mistycy. Niestety urzeczywistnienie ideału kończy się zawsze spektakularnym fiaskiem. Powiem więcej, urzeczywistnianie ideału jest w pewnym sensie profanacją. Jest sprowadzaniem do świata materii idei, która idealna i oddzielona pozostać powinna na zawsze. Oczywiście nie chodzi mi o to, aby nie dążyć do ideału, ale o to, że każdy ideał sprowadzony na ziemię przestaje być ideałem i staje się jedynie pretekstem do usprawiedliwienia własnej nieidealnej rzeczywistości. Mam tu na myśli sytuacje, gdy ktoś żyje w przekonaniu o własnej świętości. Wtedy to wszystkie czynności, które wykonuje, każdy gest i każda myśl wydają się niezwykłe i nadprzyrodzone. W przekonaniu takiego człowieka niczego nie warto zmieniać. Ideał zstąpił na ziemię i odbiera należną cześć. Niestety, w takich przypadkach ideał często sięga bruku. Urzeczywistniony staje się pożywką dla pychy, a ta bardzo lubi, gdy nazywa się ją „Idealną”.
Idealizowanie rzeczywistości
Jak to zazwyczaj bywa, każda droga prowadzić może w dwóch kierunkach. Przeciwieństwem urzeczywistniania ideałów jest idealizowanie rzeczywistości. Zdarza się ono wtedy, gdy człowiek dostrzega w świecie materialnym cechy, które mu nie przysługują. Co więcej, zaczyna on wynosić rzeczywistość materialną na wyższy poziom. Wtedy to każda, nawet najmniejsza rzecz, staje się ważnym wydarzeniem duchowym, każde niewytłumaczalne zjawisko nadprzyrodzonym objawieniem, a każda myśl proroctwem dla całego świata. Człowiek żyjący w wyidealizowanej rzeczywistości przypomina tym samym pensjonariusza szpitala dla obłąkanych. Zaczyna widzieć rzeczy, których inni nie dostrzegają, uważa siebie za kogoś, kim nie jest, aż wreszcie dochodzi do wniosku, że to wszyscy wokół są chorzy, a on jako jedyny zachował zdrowe zmysły. Szczególnie niebezpieczna postawa idealizowania rzeczywistości dotyczy życia religijnego. To właśnie wtedy rodzi się fanatyzm, który próbuje szukać uzasadnienia w rzeczywistości, która sama uzasadnić się nie da. Całą sprawę wykorzystuje zły duch, dla którego wyidealizowanie rzeczywistości to świetna pożywka dla utrzymania człowieka w ignorancji i głębokiej pogardzie dla innych.
Wypadałoby teraz skonkludować oba kierunki błędnego podchodzenia do rzeczywistości. Zrobię to tylko jednym zdaniem: Żyj tu i teraz, wierząc jednocześnie, że istnieje rzeczywistość dużo bardziej realna i idealna.