Na przemiłym spotkaniu w Kalwarii Zebrzydowskiej z Profesorem śpiewakiem Marcinem Wolakiem wspominaliśmy w jego podklasztornym salonie-pracowni artystycznej sprawy muzyczne i kalwaryjskie. Przypomnieliśmy sobie dawnych profesorów i przyjaciół, a potem rozmawialiśmy o przeszłości i perspektywach wybitnego sanktuarium pasyjno-maryjnego, które znalazłszy się od dwóch dekad pod auspicjami UNESCO rozwija się i rozkwita w sposób wręcz zdumiewający, tak duchowo jak i w zakresie infrastruktury ogólnokulturowej.
Chwaliliśmy trud zacnych zakonników w brązowych habitach i geniusz menedżerski Brata Samuela Portki. Zgodziliśmy się, że znaczący w tym udział miał wielce przez nas szanowany i ceniony Kardynał Kalwaryjski Marian Jaworski (1926-2020). To dzięki niemu sanktuarium zostało wzbogacone wieloma akcentami z kręgu obrzędowości, pieśni i zwyczajów wschodnich, wszak przez długie lata piastował urząd arcybiskupa Lwowa (1991-2008).
Mijały kwadranse i godziny, co jakiś czas wybijały nas z przyjemnej pogawędki niespodziewane telefony. Cóż, trzeba było nam się rozstać i udać do swoich zajęć oraz spraw rodzinnych. Westchnęliśmy, że dobrze byłoby się spotkać za kilka dni na śledziówce. Niestety, i to okazało się niemożliwe, ale zainspirowany gawędami uroczego Marcina Wolaka postanowiłem opowiedzieć o niezwykłej historii najcenniejszej chyba wschodniej ikony maryjnej, a opowieść tę jemu zadedykować. Z góry zaznaczam, że będzie tu kilka zwrotów akcji i wątków sensacyjnych, a sam tekst niezbyt długi.
*
Ikona, o której będzie ta opowieść, powstała pod koniec XVI wieku, a więc nieco wcześniej od cudownego obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej. Różne legendy odsyłają co prawda do czasów o wiele wcześniejszych i cofają jej powstanie aż do XII wieku, ale według legendy „fundacyjnej” to po wielkim pożarze Kazania w roku 1579 Matka Boża wskazała we śnie dziewięcioletniej dziewczynce Matrionie Onuczinej miejsce ikony na pogorzelisku. Ponieważ jej informacje zostały zbagatelizowane, ona sama zaczęła kopać w zgliszczach i znalazła starannie owiniętą, zabezpieczoną przed ogniem ikonę. Jakże szybko i dokładnie w miejscu znaleziska powstał monastyr, a wspomniana Onuczina została pierwszą przeoryszą. Już tu zdarzyły się dwa pierwsze cuda – odzyskanie wzroku przez niewidomych.
Dla Rosjan jest ta ikona niczym dla Polaków Matka Boża Częstochowska. Obraz posiada wymiary 32 x 26 cm, namalowany a raczej „napisany” na desce w stylu bizantyjskim. Znawcy są podzieleni, ale większość wskazuje na Konstantynopol jako miejsce powstania,
a potem przyjmują jej podróż przez Morze Czarne i rzeczną żeglugę w górę Donu aż do Kazania. Kolejne legendy wspominają jej zaginięcie po najeździe tatarskim w 1209 i cudowny powrót w roku 1579, nie popierając tego przekazu naturalnie żadnymi tekstami źródłowymi. W świadomości ludu rosyjskiego była przez wieki uważana za dowód orędownictwa Matki Bożej nad prawosławiem i narodem zagrożonym przez siły zewnętrzne. Wspomniana legenda „fundacyjna” to Opowieść i cuda Przeczystej Bogurodzicy, wspaniałego i sławnego objawienia się Jej obrazu w Kazaniu, spisana przez pokornego Hermogena, metropolitę kazańskiego. Dzieło to powstało w roku 1594, a więc zaledwie 15 lat po cudownym odnalezieniu przez Matrionę Onucziną, a więc chociażby z tego już powodu należy uznać je za najcenniejsze.
Ikona Matki Bożej Kazańskiej (kopia), XVI wiek
W roku 1612 ikona Matki Bożej Kazańskiej przybyła wraz z oddziałami pospolitego ruszenia z Niżnego Nowogrodu do Moskwy i ochroniła Matuszkę-Rosiję przed Lachami. Oddziały polskie przepędzono w niedzielę 22 października, a obrońcy z cudowną ikoną triumfalnie dotarli na Kreml. Na pamiątkę tego wydarzenia ustanowiono w dniu 22 października święto Matki Bożej Kazańskiej. Zrazu znalazła mieszkanie w kiepskiej drewnianej cerkwi sprawionej przez księcia Pożarskiego, ale około roku 1651 wystawiono jej murowany Sobór Kazańskiej Ikony Matki Bożej i budowla ta stoi dzisiaj na rogu Placu Czerwonego i ulicy Nikolskiej. Co prawda w 1936 została zburzona, ale w latach 1990-1993 pieczołowicie ją zrekonstruowano. W Moskwie przemieszkała Matka Boża Kazańska ponad sto lat. W roku 1721 car Piotr Wielki wydał rozkaz przewiezienia ikony do Petersburga. Nic w tym dziwnego, wszak tu przeniósł stolicę Rosji i wszystko co tylko się dało przewożono do nowej metropolii. Tu w latach 1801-1811 zbudowano Matce Bożej Kazańskiej przepyszny sobór, wzorowany nieco na watykańskiej Bazylice św. Piotra.
Sobór Kazańskiej Ikony Matki Bożej oraz Kazański Sobór Katedralny, położony obecnie przy Newskim Prospekcie i Kanale Gribojedowa w samym centrum Sankt Petersburga. W roku 1932 zainaugurowano tu działalność Muzeum Historii Religii i Ateizmu, w 1990 przemianowane na Muzeum Historii Religii. Ale po czasie życie religijne powróciło, ponowna konsekracja miała miejsce w 1998.
Wróćmy jednak do naszej ikony. W czasie kampanii napoleońskiej w roku 1812 stała się ona przedmiotem wzmożonego kultu i celem modlitw wznoszonych przez Rosjan. I oto zdarzył się kolejny cud, dokładnie 22 października w święto Matki Bożej Kazańskiej wojsko carskie odniosło pierwsze i zarazem przełamujące zwycięstwo nad niepokonaną dotąd armią Napoleona. Jej odwrót jak wiemy okazał się i smutny i tragiczny. Cudowna ikona pomieszkała w Petersburgu krócej niż w Moskwie – niecały wiek – bo oto nadszedł fatalny roku 1904 i doszło do spektakularnej kradzieży. „Dzieła” tego dokonał w nocy z 28 na 29 czerwca niejaki Czajkin. Cudowna ikona zaginęła jak kamień w wodzie. Po latach trudnych do precyzyjnego ujęcia wynurzyła się na jakiejś nie do końca oficjalnej aukcji kolekcjonerskiej w Anglii i została zakupiona przez pisarza Johna Hafferta, współzałożyciela Blue Army of Our Lady of Fatima (1947), działającej dzisiaj pod nazwą World Apostolate of Fatima (Światowy Apostolat Fatmiski). W Fatimie wybudowano nawet specjalną kaplicę dla bezcennej ikony z najlepszymi możliwymi w owych czasach zabezpieczeniami. Uroczysta procesja jej intronizacji we wspomnianej kaplicy bizantyńskiej Fatimskiego Domu Pokoju miała miejsce w roku 1970, a przed ikoną dokonywały się udokumentowane cuda. Błękitna Armia odegrała pierwszorzędną rolę w walce duchowej z komunizmem, a głównym orężem była modlitwa różańcowa oraz działalność pielgrzymkowa. Jednym z głównych celów tej ponadnarodowej organizacji było „nawrócenie Rosji” i posiadała poparcie wszystkich kolejnych papieży. Jan Paweł II podczas pobytu w Fatimie zasugerował zmianę nazwy Blue Army i polecił skupić się na apostolstwie i działalności duchowej, bo samo słowo „Armia” wzbudza niechęć przywołując wojskowe konotacje. Poza tym po upadku CCCP Blue Army przestała być organizacją wojującą z komunizmem. W roku 1993 ikona Matki Bożej Kazańskiej została podarowana Watykanowi, a ówczesny papież św. Jan Paweł II bardzo ją cenił i codziennie modlił się przed nią. Mawiał do najbliższych współpracowników: „Ikona ta znalazła u mnie swój dom i towarzyszyła mojej codziennej służbie Kościołowi swoim matczynym spojrzeniem”. Polski Papież bardzo chciał odwiedzić Moskwę lub Kazań i osobiście zwrócić ikonę, ale jego kilkakrotne propozycje patriarchat moskiewski konsekwentnie odrzucał. Ówczesny patriarcha Aleksy II nie chciał nawet podjąć rozmów sugerując, że zwrot ikony to podstęp Watykanu: w przypadku przyjęcia świętego obrazu nie da rady odmówić Janowi Pawłowi II odbycia pielgrzymki do Rosji. Dlatego było pewnym zaskoczeniem, kiedy w sierpniu 2004 na niecały rok przed śmiercią przekazał ją Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, wysyłając w tym celu do Moskwy kardynała Waltera Kaspera. Ikona została przekazana podczas uroczystej liturgii w Soborze Uspienskim na Kremlu. Wspomniany Patriarcha Aleksy II podziękował papieżowi za zwrócenie obrazu, ale na pytanie dziennikarzy, czy Cerkiew jest gotowa na wizytę papieża odparł, że „…na razie nie ma takiej możliwości”. Ostatecznie ikona została umieszczona ponownie w miejscu dokonania kradzieży w 1904 – w Soborze Kazańskiej Ikony Matki Bożej w Sankt Petersburgu.
*
I to już prawie koniec historii. Pozostał jeszcze jeden drobny szczegół i to on spowoduje nagły skręt akcji w snutej tu opowieści. Według wielu ekspertów Watykan wysłał do Moskwy kopię a nie oryginał przesławnej ikony. Cóż, Matka Boża Kazańska posiada najwięcej kopii spośród wszystkich ikon ją przedstawiających. Wizerunek przekazany przez Watykan oceniono na kopię powstałą w połowie XX wieku i posiada najprawdopodobniej „paszport” ukraiński. Co jest więc z tymi kopiami? Gdzie i ile ich powstało? Już według legend natychmiast po cudownym odnalezieniu w roku 1579 wykonano kopię i przesłano ją carowi Iwanowi Groźnemu do Moskwy. W Moskwie był więc oryginał czy kopia? W 1721 car Piotr I Wielki nakazał przenieść jedną z kopii do budowanej wówczas nowej stolicy w Sankt Petersburgu, a więc już wtedy było tych kopii kilka. Co do wspomnianej zuchwałej kradzieży, także odnalazłem kilka wersji, z tego dwie niejako wiodące. Według jednej z nich zuchwalec zadowolił się okładem, tzn. klejnotami i ozdobami, jakimi pokryta była ikona (odpowiednik sukienki w obrazach katolickich) i samym obrazem wzgardziwszy miał go spalić. Druga wersja, kolportowana chętnie przez hierarchów prawosławnych, sugeruje że ów nikczemny Czajkin skradł oczywiście kopię, a oryginał spokojnie zamieszkuje w cerkwi Wszystkich Cudotwórców Jarosławskich w Jarosławiu (nie chodzi o nasz Jarosław nad Sanem, tylko
o port nad Wołgą). Po prawie pół wieku milczenia w 1950 brytyjski archeolog F.A. Mitchell-Hudgess nabył od milionera z Ameryki Południowej Solly’ego Joela ikonę Matki Bożej Kazańskiej. Gdy archeolog zmarł, jego córka zgodziła się wystawić ikonę w cerkwiach prawosławnych na terenie USA i Kanady. To właśnie tu, 8 grudnia 1963 w jednej ze świątyń prawosławnych w Bostonie odprawiono przed nią moleben (krótkie nabożeństwo błagalne lub dziękczynne) pierwszy raz od kradzieży w Sankt Petersburgu. W 1964 ikona znalazła się na Wystawie Światowej w Nowym Jorku. Na początku roku 1970 ks. Carlos Patzelt
i wspomniany pisarz Johna Haffert wykupili za sobie tylko wiadomą sumę ikonę od córki zmarłego archeologa i w tym samym roku przekazali obraz do sanktuarium portugalskiego
w Fatimie. Co było dalej już opisałem, ale teraz jeszcze jeden gwałtowny zwrot akcji. Kochani, a odwołuję się tu w pierwszej kolejności do poczucia humoru artysty-muzyka Marcina Wolaka (bez jego inspiracji tekst ten nie powstałby), tak sobie myślę, że to sama Matka Boża kazała wykonać pierwszą kopię ikony kazańskiej, no bo dlaczego miałaby ryzykować spalenie oryginału podczas wielkiego pożaru Kazania w 1579? Jakie to ma znaczenie w sensie duchowym i modlitewnym – oryginał czy kopia? Tak, wiem – w świecie ikon i ikonopisarzy powstałe dzieło traktowane jest jako transcendentna przestrzeń z zamieszkałą w niej immanentnie świętą osobą. Nie czas tu rozwijać ten temat, więcej powiedzieliby historycy sztuki specjalizujący się w ikonach. Jak dobrze Panie Marcinie, że nasz ukochany cudowny obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej nie przeszedł aż tak długiej peregrynacji, bo właściwie legenda nasza lokalna wspomina tylko o jej przeniesieniu z folwarku Kopytówka do kalwaryjskiego klasztoru i wiemy to od naszego urodzenia, że jest oryginałem, że jest cudowna, że jest kochana przez nas wszystkich, a odwiedza ją rocznie dwa miliony osób. To dużo, a będzie jeszcze więcej.
Ikona Matki Bożej Kazańskiej, a na skrzydłach archaniołowie Michał i Gabriel. Tryptyk ten jest prezentem ślubnym otrzymanym w czasie swoim przez Ewę i Jacka Rybickich, moich belanistycznych przyjaciół z Torunia. Do dzisiaj ikona ta znajduje się w ich mieszkaniu. Twórcą ikony jest Mirosław Narbutt z Torunia.
Herbert Oleschko