Jakie były powody, dla których przerwał Ksiądz duszpasterską przygodę i podjął się studiów? Wówczas wydawało mi się, że praca w charakterze profesora gimnazjalnego przyniesie większe owoce. Pomyślałem, że w szkołach Jezus jest opuszczony, a ja zamierzałem Go tam zanieść. Pamiętałem o własnym kryzysie, spowodowanym niewłaściwym stylem edukacyjnym. Od tego czasu codziennie modlę się za szkoły.
Biskup bez oporów pozwolił Księdzu na studia?
Biskupa należałoby w rękę całować, że wydał prawa, aby księża szli na uniwersytet. Świeccy oraz zakonnicy mają stale się edukować i starać o wszystkie stopnie akademickie. Mamy stać na straży nauki i zaimponować niewierzącym, którzy często na nas patrzą z politowaniem. Mamy być także zorganizowani co do prowadzenia szkół. Z takim właśnie natchnieniem myślałem, aby wówczas jak najszybciej opuścić parafię i z większą siłą zaangażować się w kwestię wychowania. To jest zresztą główna sprawa publiczna w każdym czasie.
Księdza wikariusz z Błażowej – Wawrzyniec Pilszak – wspominał, że studiował razem z Księdzem i to Ksiądz pomógł mu odkryć powołanie do kapłaństwa...
Spotkałem go w Przemyślu, kiedy był jeszcze w gimnazjum. Brałem go na wycieczki katechetyczne. Kiedy w 1873 roku dostałem pozwolenie na studia, także i on zapisał się na wydział filozoficzny we Lwowie. Jednak studiowanie filozofii zaczęło osłabiać jego wiarę. Pewnego dnia przyszedł do mnie i opowiedział mi o swoich wątpliwościach i kryzysie. Jak ja go wówczas rozumiałem! Zdawało mi się, że mam siebie samego przed oczami z okresu mojego kryzysu gimnazjalnego. Nie wdawałem się z nim w hałaśliwe dyskusje, które nie przekonują, ale tylko rozdrażniają. Spokojnie tłumaczyłem błędy tych wszystkich nieszczęśników filozoficznych. Zachęcałem go nie tylko do głębokich studiów (co zresztą czynił), ale także do poznawania filozofii chrześcijańskiej. Zaproponowałem mu kontakt z moim doświadczonym kierownikiem duchowym, jezuitą ks. Czyżewskim, aby go prowadził. Finał był taki, że Wawrzyniec zostawił studiowanie filozofii i wstąpił do seminarium w Przemyślu, a potem w Błażowej został moim wikarym.
Ksiądz Rektor zaczynał studia we Lwowie, ale ich tam nie skończył…
Zacząłem na uniwersytecie we Lwowie w 1874 roku i po pierwszym roku studiów przeniosłem się na Uniwersytet Jagielloński, na Wydział Filozofii. W Krakowie studiowałem do 30 października 1875 roku. Po rozpoczęciu trzeciego roku zostałem odwołany do pracy duszpasterskiej w Gaci.
Jak Ksiądz wspomina swoje studia?
Spotkałem tam wrogów Kościoła, którzy szerzyli bezbożne teorie i rzucali potwarze na gorliwych księży. Pierwszy raz spotkałem ich, gdy byłem wikarym w Przemyślu. Najzacieklejszym z nich był prof. Arct.
Podobna sytuacja miała miejsce podczas moich studiów. Posłużę się przykładem wykładowcy ks. Eugeniusza Janoty. Był on Ślązakiem i działał na Śląsku – za szerzenie polskiego patriotyzmu został aresztowany i przebywał w więzieniu. Po wyjściu nie mógł już zrobić kariery naukowej, więc wstąpił do seminarium i został księdzem. I to skrzywdziło jego naturę, jego życie, może nawet i jego zdolności, o czym pisał wspominany Knot. Był bardzo zdolny, ale jego natura była rozdarta między stanem a przekonaniami – między tym do czego zobowiązywało kapłaństwo, a tym ku czemu zmierzał umysł. Był to ksiądz bez powołania i zapewne był bardzo nieszczęśliwy. W położeniu bez wyjścia gryzł się wewnętrznie, szarpał i targał. Prawił piękne egzorty i miał dużo rozumu, ale rozum niejasny. W końcu zaczął występować przeciw zasadom wiary i przeciw Kościołowi, szydził na przykład ze spowiedzi. W pewnym dniu tak daleko zaszedł on w swoich krytykach, że „Gazeta Narodowa” (której redaktorem był Jan Dobrzański) zgromiła go – wraz z dr. Węclewskim i Czerkawskim – we wstępnym artykule. Ks. Janota przed śmiercią przeszedł na protestantyzm i się ożenił.
Pamiętam też wykłady pana Czerkawskiego z filozofii i pedagogiki. Występował wówczas jako wiceprezydent Koła Polskiego we Wiedniu. Nie opuściłem ani jednej godziny jego wykładów. Prawił tylko o mózgu i jego wyobrażeniach oraz promował filozofię pozytywną, nie szczędząc „wycieczek” przeciw religii. Do tej grupy należał też prof. Bratranek, który wysławiał masonerię i krytykował wiarę. Ci ludzie we Lwowie i Krakowie mieli wśród młodzieży licznych i oddanych zwolenników.
Ks. Marcin A. Różański CSMA: Rozmowy z Bł. Bronisławem Markiewiczem