Mój nieżyjący spowiednik z nowicjatu (to pierwszy etap bycia w zakonie) ks. Wiesław Balewski, bardziej znany w środowisku jako „Balon”, często zadawał mi za pokutę, abym powtarzał sobie zmodyfikowany nieco fragment Ewangelii św. Jana: „Tak bowiem Bóg umiłował Wojtka, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby Wojtek, który w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Spośród wielu cennych rad, sugestii, spostrzeżeń tego niesamowitego współbrata i spowiednika to jedno zdanie co jakiś czas wraca do mnie z dużą siłą.
Dzisiaj w Ewangelii Jezus mówi Nikodemowi, że Syn Człowieczy będzie podobny do miedzianego węża, którego Mojżesz umieścił na wysokim palu, aby każdy, kto tylko na niego spojrzy, został uzdrowiony, a tym samym uratowany od śmierci z powodu ukąszeń węży zesłanych na lud Izraela za to, że szemrał przeciw Panu.
Ks. „Balon” wiedział, że wiara rodzi się ze słuchania… Choćby nawet ze słuchania ewangelii głoszonej przez samego siebie. Warto często przypominać sobie, że Bóg chce mojego dobra, nie chce mnie potępić, ale z wielką miłością codziennie troszczy się o mnie.
Warto mieć przy sobie krzyż, który przecież jest znakiem MIŁOŚCI. Takiej prawdziwej, potwierdzonej czynami.
Warto robiąc znak krzyża, uświadamiać sobie, że rozpoczynam dzień, pracę, posiłek czy naukę w imię MIŁOŚCI.
Warto swoją miłość potwierdzać czynami.